CAŁOWANIE
Uważam, że
całowanie to kwint esencja uczuć. Uwielbiam się całować i mam na myśli
najbardziej klasyczny rodzaj tego gatunku. Całowanie, całusy, buziaczki,
cmokanie i wszystkie inne odmiany, przekazują, moim zdaniem, z największą
siłą i przekonaniem nasze, moje uczucia. Bo co mam ochotę zrobić, kiedy myślę o
mężczyźnie, który mi się podoba? (stanowaczo o mężczyźnie, bo choć uważam, że
z kobietą stworzyłabym związek trawły i stabililny, zdecydowanie pozostaję
hetero) Pocałować go. Najlepiej w deszczu albo padającym śniegu,
romantycznie i
spontanicznie, ostatecznie może być w zupełnie innych okolicznościach. W takim
pocałunku oddaje się więcej uczucia – jakie jest w danej chwili aktualne –
miłości, fascynacji czy zauroczenia – niż niejednokrotnie w bliższym zbliżeniu,
które samo w sobie jest naturalną konsekwencją tego typu pocałunku. Może nie
natychmiastową, ale mile widzianą. Ale w takim pocałunku można trwać i trwać…
Inny typ, który
wielbię i praktykuję najczęściej, to całowanie moich i nie tylko, dzieci. Na
cześć tego przecałuśnego zwyczaju, nazwaliśmy to z moim synkim
„kizianiem-mizianiem“. Sprawdza się w każdej sytuacji. W stanch przygnębienia
podnosi na duchu i ciele, w przypadkach euforycznych, dodaje skrzydeł i daje szanse
się uzewnętrznić, a na co dzień sprawia, że ta codzienność ma słodki smak.
Kiedy dzieci były malutkie, najbardziej uwielbiałam całować ich stópki, które
nazwaliśmy „świeżymi syrami“ i do dziś, również dla nich, jest to znak
rozpoznawczy słodkich bobasów (oczywiście rozumiem, że ten rodzaj fetyszyzmu
nie musi być powszechny).
Cmokam się również
z bliższymi znajomymi (dalszych lub nowych staram się nie wystraszyć) na
powitanie, pożegnanie, podziękowanie, pocieszenie i inne spontaniczne
okoliczności, bo czuję wtedy z nimi specjalną więź, która jest dla mnie
ważna, aczkolwiek rozumiem, że nie każdy z nich tak to postrzega.
Specjalne miejsce w
moim sercu mają całusy i przytulanki z moim nieżyjącym już Tatą. W naszym
wspólnym życiu straciliśmy dużo czasu, ale te momenty, kiedy mogłam się do
niego przytulić i wycałować, dawały mi w dzieciństwie poczucie bezpieczeństwa i stanowiły potwierdzenie bycia kochaną, czego domagałam się dość często.
Może właśnie
dlatego, że pocałunek jest dla mnie taki ważny, nie obdarowuję nim nigdy osób
mi obojętnych lub takich, których po prostu nie lubię, nawet jeśli jakieś
dziwne okoliczności sprawiałaby, że taki gest z mojej strony byłby
oczekiwany. Uważam, że to zupełnie normalne i prawdziwe, że nie niektórzy
ludzie pozostają dla nas obojętni lub nie pałamy do nich sympatią. Choć ogólnie
lubię ludzi, to uważam, że uczciwiej jest mieć taki jasny podział stosunków
międzyludzkich.
Wracając do
pocałunków, to nawet jak w danej chwili są one nierealne, to wystarczy zamknąć
oczy i pomyśleć, że następny będzie taki ciepły, szczęśliwy, że dużo łatwiej się na niego
czeka…
Całuje wszystkich,
którzy się ze mną zgadzają J
Ja tak mam z przytulaniem :)))
OdpowiedzUsuńja tak mam z przytulaniem :))
OdpowiedzUsuń